Swego czasu zaczynałem trochę interesować się fotografią portretową, co było dla mnie fascynującym wyzwaniem. Wciągnąłem się w temat do tego stopnia, że udało mi się namówić kilka koleżanek na pozowanie do zdjęć, co okazało się niesamowitą przygodą i doskonałą okazją do nauki.
Zdjęcie poniżej wykonałem w moim domu, który tymczasowo przekształciłem w bardzo domowe studio fotograficzne. Za tło służyły mi czarne płachty, które starannie rozwiesiłem, aby uzyskać jednolite, ciemne tło. Oświetlenie również było improwizowane – używałem zwykłych żarówek, które ustawiałem pod różnymi kątami, próbując osiągnąć odpowiednią atmosferę i nastrój na zdjęciach.
Sprzęt, którym się posługiwałem, to stary, ale wciąż niezawodny Nikon D50. Choć nie jest to najnowszy model, dawał mi mnóstwo satysfakcji i pozwalał na eksperymentowanie z różnymi ustawieniami i technikami. Każde zdjęcie było dla mnie nowym odkryciem i krokiem do przodu w mojej fotograficznej przygodzie.
Podczas tych sesji nauczyłem się nie tylko podstaw kompozycji i oświetlenia, ale także tego, jak ważne jest nawiązanie kontaktu z osobą przed obiektywem. Każde ujęcie miało w sobie coś wyjątkowego dzięki naturalności i zaufaniu, jakie udało mi się zbudować z moimi modelkami.
Fotografia portretowa stała się dla mnie nie tylko hobby, ale także sposobem na wyrażenie siebie i odkrycie piękna w codziennych momentach. To doświadczenie zainspirowało mnie do dalszego rozwijania swoich umiejętności i eksplorowania świata fotografii z jeszcze większą pasją.